Aleksander Matejko - Wspomnienia


BOGAĆMY SIĘ DYSKUSJĄ

____________________________________________________________



Chyba dla kazdego kto cos pisze dla szerszej publicznosci jest interesujace, jak faktycznie czytelnicy lub sluchacze to odbieraja. Na ogol ludzie nie reaguja chyba ze cos im nie podoba sie, z czyms nie zgadzaja sie, zglaszaja jakis protest. Niewatpliwie dla piszacego lub wyglaszajacego bynajmniej nie jest to obojetne. Niektorzy pisza wrecz pod publicznosc, jak aktor ktory stara sie wyczuc nastroj sali i odpowiednio dobiera slowa, gesty, dowcipy, a nawet zapytania aby odpowiednio rozruszac sale. Zawsze jest ryzykowne wdac sie w bezposredni kontakt z sala, ale wprawny aktor lub mowca da sobie rade. Majac do czynienia z mniej lub bardziej anonimowymi czytelinikami lub sluchaczami jest trudniej, gdyz naogol ludziom nie chce się napisac lub zadzwonic. Chyba, ze na przyklad szukaja zwady, chca sie czyms popisac. Czasem spotka sie na miescie przypadkowo kogos, kto powie, ze przeczytal i uslyszal, i to mu sie mniej lub bardziej podobalo. Czasem tez okazuje sie, ze odbiorca gdzies cos widzial lub slyszal, ale faktycznie myli to mu sie z czyms innym. Stosunkowo rzadko sie zdarza, aby ktos systemartycznie sledzil czyjaś robote publicystyczna i mial o niej wyrobione zdanie oparte na znajomosci rzeczy, a nie tylko na przypadkowym i fragmentarycznym odbiorze.

Jak rozruszac publicznosc? Kontrowersyjne opinie moga latwo zrazic odbiorcow, ale czasem jest to rzeczywiscie sposob. Przykladem tu moze byc nieslawny J. Urban, ktory zawsze staral sie ludzi rozdrazniac, z wyjatkiem tych, ktorych naprawde bal sie, a przy tym popisywal sie wylgarnoscia, szpetota, wynajdywaniem roznych ludzkich slabosci, obsmiewaniem ustalonych autorytetow. Wielu w Polsce do dzis dnia po kryjomu czytuje urbanowskie "Nie" i wybrzydza, ale wraca do tej lektury. Dla publicysty szanujacego zarowno siebie jak i swych odbiorcow sposob Urbana na popularnosc jest nie do przyjecia, gdyz jest to szukanie wspolnej platformy idac ku dolowi, a nie ku gorze.



Ja osobiscie najchetniej widze kontakt z odbiorcami jako potencjalny dialog. Sam szukam odpowiedzi na rozne istotne dla mnie pytania i probuje mniej lub bardziej udatnie sformulowac moje stanowisko jako punkt wyjsciowy do ewentualnej wymiany zdan. Bynajmniej nie upieram sie co do slusznosci mojego stanowiska i nie traktuje je jako ostateczne, jedynie sluszne. Moim zdaniem, jest bardzo wazne wzniecac wymiane zdan i probowac wspolnie drazyc temat stopniowo poglebiajac znajomosc danej rzeczy na zasadzie wspolnoty wzajemnej.

Niestety, bardzo czesto ludzie dyskutuja nie po to, aby cos wspolnie poznac, ale aby zablysnac, zgasic innych uczestnikow, postawic za wszelka cene na swoim, a wiec zatriumfowac i tym podreperowac wlasne samopoczucie. "Podziwiajcie, jak ja wszystko lepiej wiem, rozumiem, zglebiam, podsumowuje na pozytek innych !". Kultura ulega zubozeniu kiedy, ludzie nie potrafia ze soba uzytecznie dyskutowac a tylko zachowuja sie jakby rozgrywali mecz bokserski. Bo coz z tego, ze ktos zwyciezy w roznych pojednykach jesli ostatecznie straca na tym wszyscy, bo nie bedzie okazji do wspolnego szukania i bedziemy polegac li tylko na oswiadczeniach tego lub innego traktowanych jako autorytatywne? Nieraz ludzie majacy potencjalnie sporo ciekawego do powiedzenia uchylaja sie od zabierania glosu publicznie nie chcac zostac obsmiani, oszydzeni, sponiewierani, narazeni na niezadowolenie z samego siebie z tego, ze dalo sie nabrac na rzekoma dyskusje, ktora w gruncie rzeczy stala sie polajanka.

A wiec dyskutujmy, zabierajmy glos w sprawach publicznych, argumentujmy tak, aby trafic innym do przekonania, bronmy wlasnego stanowiska, ale wszystko to robmy w sposob kulturalny. Nie rosmy sobie pretensji do nieomylnosci, szanujmy co inni powiedza i starajmy sie znalezc chocby zdzblo prawdy w tym co inni formuluja, badzmy nawzajem eleganccy, dodajmy innym ducha, a bedzie to wszystko z ogolnym pozytkiem. Wszyscy ci, ktorzy wypowiadaja zdania jakoby jedynie sluszne niech sie ockna.

Spis treści